Słowo komunikacja pochodzi od łacińskiego czasownika „communicare” i oznacza tyle, co informować, pozwolić na wzięcie udziału w czymś, połączyć. Trudno w tym miejscu nie wspomnieć o innym, bardzo bliskim mu, bo zawierającym ten sam rdzeń, słowie „communio”, które oznacza wspólnotę. Tym samym można powiedzieć, że komunikacja to przekaz informacji, którego celem jest zbliżenie rozmówców, czyli zbudowanie wspólnoty komunikacyjnej.
Zapraszając kogoś do rozmowy, należałoby postawić sobie pytanie o to, jaką Jakość lub Nijakość zamierzamy współtworzyć z pozostałymi uczestnikami rozmowy. Intencje rozmówców – bez względu na to, czy zostaną nazwane wprost czy nie – decydują o przebiegu rozmowy. Intencja, czyli zamiar uczynienia czegoś, jest świadomym aktem woli i jako taka podlega ocenie. Dlatego ważne jest, by przed rozpoczęciem rozmowy uświadomić sobie nasze prawdziwe intencje, odpowiedzieć samemu sobie na pytania: dlaczego chcę zabrać głos? Jaka wewnętrzna dynamika nakazuje mi mówić lub milczeć? Co motywuje mnie do mówienia? Jakich uczuć doświadczam, gdy zabieram głos? Niezdecydowania? Lęku? Niepewności? Radości? Satysfakcji? Uczucia dominacji? Pokusy pokazania przewagi intelektualnej? Górowania nad rozmówcą? Odpowiedź na te i inne pytania pozwoli ustalić, jakie emocje i pragnienia rządzą moją mową, a co za tym idzie również sposobem komunikowania się z otoczeniem.
Pierwszy wers Ewangelii św. Jana brzmi: „Na początku było słowo…” (J 1,1). To jedna z najlepszych definicji komunikacji, jaką znam. Gdy pominiemy wymiar teologiczny i skupimy się tylko na aspekcie znaczeniowym tego zdania związanym z komunikacją międzyludzką, to odkryjemy w nim pewne istotne prawdy. Po pierwsze: słowo ma moc sprawczą, czyli stwarza nie tylko moją, ale również cudzą rzeczywistość. Dlatego to JA ponoszę pełną odpowiedzialność za jej kształt. Po drugie: wypowiadane przeze mnie słowa są takie, jak moi „bogowie”, czyli moje wnętrze. Jeśli „zamieszkują” we mnie kompleksy, nieżyczliwość wobec innych czy skłonność do lekceważenia ich, to – po trzecie – nieświadomie komunikuję je moim współrozmówcom i słuchaczom, zatruwając wzajemne relacje i niszcząc komunikację. Podobnie jest w przypadku pozytywnych emocji, takich jak np. życzliwość, zrozumienie, tolerancja/akceptacja. Poczucie odpowiedzialności za wypowiadane słowa wpływa pozytywnie na jakość rozmowy. Dlatego moim zdaniem pierwszym krokiem w nauce komunikacji powinno być nabycie umiejętności rozróżniania motywów swojej komunikacji. Z tym idzie w parze poznawanie samego siebie, również od tej mniej chwalebnej strony. Dopiero znajomość samego siebie i swoich motywów może stać się podstawą autentycznej i wiarygodnej komunikacji.
Skąd się bierze ta tak duża zależność między komunikacją a osobowością?
O tym następnym razem